Następny, równie słoneczny dzień to zwiedzanie Westerplatte i poznanie niezwykle walecznej historii z początku II wojny światowej. Zasłuchani w słowa przewodnika, chwilowo przenieśliśmy się w tamte tragiczne czasy i staliśmy świadkami wydarzeń sprzed lat, gdzie wszyscy zobaczyliśmy też widniejące słowa – Nigdy więcej wojny!…
Tuż po zwiedzeniu Westerplatte, czekała na nas kolejna przyjemność! – rejs statkiem pirackim do Gdańska. Po drodze nie spotkaliśmy jednak piratów, a rejs umilał nam bosman w krótkich gatkach, wyśpiewując przy dźwiękach gitary, stare melodie żeglarzy.
Zacumowaliśmy do Gdańska! Przy wejściu do portu powitał nas historyczny Żuraw, najbardziej rozpoznawalny symbol Gdańska. I na piechotkę, grzecznie za przewodnikiem, przez Bramę Wyżynną, Katownię, Złotą Bramę, Długi Targ, Fontannę Neptuna, Dwór Artusa, Zieloną Bramę, Żurawia, Bramę Mariacką aż urokliwą ulicą Mariacką dotarliśmy do Bazyliki Mariackiej, zwanej „Koroną Gdańska”. Obiekt ten był budowany z przerwami przez 159 lat. Jest największym ceglanym, gotyckim kościołem na świecie. Zadziwia wielkością, ale także bogatym wyposażeniem. Tutaj można podziwiać zabytki rzeźbiarskie, malarskie oraz architektoniczne. Po tych cudach – zdjęcia przy Neptunie, kolejne pamiąteczki dla całej rodzinki! No i pyszne gdańskie lodziki oczywiście!
Czy to koniec dnia? Nie, nie, nie! Jedziemy do Basi na obiadek, potem gramy w piłkę (nogi już nie bolą…) I tu kolejna niespodzianka! Spacerkiem przy Wiśle, gęsiego, grzeczniutko, podążamy w stronę Ujścia Wisły do Bałtyku. Niesamowite wrażenie – wody Wisły wpływają do morza…Wokół tylko cisza i pływające łabędzie! No i my, znużeni, ale szczęśliwi podążamy w stronę plaży w otulinie rezerwatu przyrody „Mewia Łacha”.
A tam, na odchodne, żegna nas zachodzące słoneczko. Zasypiamy po dniu nowych wrażeń.
Tekst: Edyta Prasuła